_
   
 
     
 

21

      Zdaję dzisiaj na pierwsze kyu w kendo*. Rodzaj inicjacji na wojownika. Podążam drogą japońskiego samuraja. Kończyła się często śmiercią na polu bitwy, lub rytualnym samobójstwem w wypadku klęski. W japońskiej rzeczywistości nie ma miejsca dla pokonanych.
      Spotykamy się w niedzielę rano w lokalnym ośrodku sportowym, nieopodal miejsca, gdzie mieszkam. Jest nas czwórka Eriko-san, Emiko-san, Yasuko-san i ja. Należymy do tego samego klubu.
      Strój do kendo wzorowany jest na dawnej zbroi samuraja. Każdy jego element chroni przed ciosami bambusowego miecza shinai. Zaczynam od zakładania grubo tkanej, długiej, bawełnianej bluzy dõgi. Ma dwie tasiemki do wiązania na piersiach. Na to szerokie spodnie hakama. Zakłada się je na gołe ciało, żadnych majtek. Tak przynajmniej uczy Tamura-sensei, nasz mistrz i nauczyciel. Na to idą grube osłony, szeroki pas z klapami na biodra tãre i rodzaj pancerza osłaniającego brzuch. Do tego rękawice kote i osłona głowy men. Oprócz bambusowego shinai mam jeszcze ze sobą drewniany miecz bokken.
      Na małej widowni widzę Tamura-sensei w towarzystwie dwóch starszych stażem członków naszego klubu, Yamazaki-san i Onoda-san. Obok Tamura-sensei stoi jego nieodłączna kochanka zwana oficjalnie narzeczoną. Jest obecna na wszystkich treningach. Patrzą na nas z rodzicielską dumą.
      Zdających ponumerowano według płci i wieku. Mam numer dziewięćdziesiąt cztery. Jestem najstarszym ze zdających. Najmłodszy ma zaledwie dziewięć lat. Są tylko dwaj obcokrajowcy. Ja i numer dziewięćdziesiąty trzeci. Patrzymy na siebie zaciekawieni. Jest ze Stanów. Spotkamy się w sparingowej walce. „Pewnie tak patrzyli na siebie gladiatorzy przed walką” – myślę.
      Egzamin zaczyna się od wielokrotnych cięć w głowę kirikaeshi keiko.
      – Men, men, men – krzyczę z całej siły za każdym cięciem.
      Rozpłatana na dwoje głowa spada na ziemię. Toczy się nieporadnie po podłodze.
      – Zen jest powietrzem – słyszę jej głos. – Uważaj, by nie zabrakło ci tchu.
      Kolejny element egzaminu to sparingowa walka shiai. Patrzę uważnie na dużo młodszego ode mnie mężczyznę. Jest trochę niższy ode mnie. Wdycham całą energię sali. Gromadzę ją w niewidzialnym punkcie w okolicy pępka. Potężny krzyk przecina powietrze. Rozcinam na pół men przeciwnika i tnę dalej wzdłuż kręgosłupa. Nieprzyjaciel robi dwa kroki i rozpada się na pół.
      – Skąd wiesz, że tak testowano na więźniach nowe samurajskie miecze? – słyszę leżącą na ziemi głowę.
      Trzecia część egzaminu to kata. Rytualna walka na drewniane miecze bokken. Bokken ciężarem i wyglądem przypomina prawdziwy samurajski miecz. Kata wykonuje się parami. Uchidachi rozpoczyna atak. W odpowiedzi shidachi robi unik i zadaje śmiertelny cios. Ja jestem atakującym. Po pierwszej i drugiej kata mam tylko pół głowy i jedną rękę. Elementem trzeciej kata shidachi jest darowanie pokonanemu życia. „Co to za życie bez ręki i bez głowy” – myślę.
      Po egzaminie Tamura-sensei przeprasza za to, że jest złym nauczycielem. Kłania się wiele razy i obiecuje poprawę. Patrzy na nas z dumą i zadowoleniem. Wszyscy zdaliśmy.

____________________
* Kendo – współczesna dyscyplina sportowa wywodząca się z kenjutsu, tradycyjnej szermierki japońskim mieczem, zwanym katana.

 

 
   
 

 

 
  © Copyright 2009 Bogumil Hausman. All Rights Reserved