|
26
Rejon Miyazaki to kraina gorących wulkanicznych źródeł zwanych onsen. Wszędzie widać mleczne oddechy przyczajonych, podziemnych smoków. Zajeżdżamy z Michiko do małego, bardzo tradycyjnego hoteliku u podnóża lesistych wzgórz. Witają nas dwie, kłaniające się nisko kobiety w średnim wieku. Ubrane są w tradycyjne kimona.
– Mamy rezerwację – Michiko mówi ciepłym, ściszonym głosem, oznaka szacunku wobec starszych wiekiem kobiet.
Ściągamy buty tuż przy wejściu do recepcji hotelu. Po założeniu hotelowych kapci jedna z kobiet prowadzi nas do przydzielonego pokoju. Wchodzimy do środka. Z lewej strony widać małą toaletę. Stoją tam kolejne kapcie. Są tylko do toalety. Widok gaijina paradującego w toaletowych kapciach jest ulubionym tematem japońskich dowcipów. Dalej widać obszerny pokój. Wyłożono go zielonymi tatami* z morskiej trawy. Na środku pokoju stoi niski stolik. Przez uchylone drzwi głębokich szaf widać rozkładane materace i pościel. Pokój jest salonem, jadalnią i sypialnią. „Trzy pokoje w jednym” – myślę. Nie mamy łazienki. Jest za to łaźnia, wspólna dla wszystkich w dolnej, piwnicznej części budynku.
– Obiad podadzą nam do pokoju. Mamy trochę czasu na kąpiel – Michiko zaczyna się rozbierać. Po chwili jest całkiem naga. Na dziewczęce ciało zakłada niebieską, bawełnianą yukatę.
Moja yukata jest w tym samym rozmiarze co Michiko. Wyglądamy komicznie. Michiko ciągnie swoją po ziemi, moja kończy się w połowie łydek. Patrzymy na siebie rozbawieni.
– Ta sama rzeczywistość może mieć zupełnie inny wymiar – żartuję.
Schodzimy na najniższy poziom budynku. Są tu trzy łaźnie, jedna dla mężczyzn, druga dla kobiet i trzecia wspólna. Wchodzimy do tej ostatniej. Jest mniejsza niż dwie pozostałe i zamyka się od środka. „W sam raz dla dwojga kochanków” – myślę. Wspólną kąpiel poprzedza dokładne szorowanie wszystkich zakamarków ciała. Po dokładnym spłukaniu resztek mydła wchodzimy do małego basenu. Woda ma temperaturę czterdziestu kilku stopni. Całe ciało przechodzi dreszcz termicznego szoku. Po kilku minutach czuję błogie ciepło. Patrzę na przymrużone oczy Michiko. Mają wyraz oczywistej rozkoszy.
Po długiej, gorącej kąpieli zlani potem lądujemy pod prysznicem. Czuję wilczy głód. Przytulam nagie, drobne ciało Michiko.
– Niewiele tu do zjedzenia – żartuję.
Po chwili jesteśmy z powrotem w pokoju. Na niskim stoliku czeka na nas obiad. Składa się z kilkunastu dań podanych na małych, barwnych talerzykach. Mają różny kształt i kolor. Wydaje się, że do siebie nie pasują. Dopiero na stole tworzą tajemniczą, metafizyczną całość. Wszystko popijamy japońskim piwem w dużych, wysokich butelkach. Jest mile chłodne.
Po obiedzie dyskretna obsługa sprząta ze stołu. Odstawia stół w kąt pokoju. Wyciąga z szafy łóżko. To dwa bawełniane futon przykryte wzorzystą kołdrą.
Nagość Michiko napełnia mnie zawsze czułością. Jest wtedy tylko moja. Czuję jej ciepło zmieszane z wilgocią warg. Sięgam po nie zachłannie. Słyszę narastające tętno oddechu. Oddech stopniowo zagłusza spocony jęk.
Nagle słychać, jak hotelowy sąsiad puka głośno w ścianę.
– Tak wyginęły dinozaury – żartuję całując zlane potem plecy Michiko.
____________________
* Tatami – tradycyjna mata japońska używana do pokrywania podłogi.
|
|