|
8
On nigdy nie przychodził. Po prostu nagle był. Nigdy go nie widziałem. Czasami próbowałem go sobie wyobrazić. Na mojej szyi pojawiały się wtedy szpony sokoła wbite w kawałek wilczego futra. Przychodził z delikatnym ciepłem dłoni, które promieniowało na całe ciało wprawiając je w delikatne drżenie. Tak naprawdę to go nie było. Był tylko metaforą tego innego stanu, który mnie pochłaniał. Czułem wtedy jak cały wszechświat tętni mroczną siłą pożerających się galaktyk.
Podniosłem dłonie ku niebu pozdrawiając planety i gwiazdy. Ciepło dłoni nasiliło się. Wzdłuż ciała przeleciała błyskawica energii. Trwałem tak przez chwilę czując moc matki ziemi. Wołała mnie cicho swoim ciepłym głosem. Miedzy dłońmi zamigotała zwiewna świetlista kula.
Czasami jednocześnie przychodziły wiedźmy. Były zawsze we dwie. Twierdziły, że są Yong i Yang. Dwie integralne części oczywistej całości. Jedna blondynka o europejskich rysach, druga brunetka o skośnych oczach. Doskonale się rozumiały trwając w sobie tylko znanym świecie o wymiarze, do którego nie miałem dostępu. Czasami jeździły na południe Chin spotkać swojego guru. Należały do grupy, którą nazywały Jedno Serce.
– Jesteś znowu mnichem – wiedźma o blond włosach patrzyła uważnie na moją głowę. – Pamiętam jak patrzyłeś na moją śmierć. Było to dawno temu. Wleczono mnie przed trybunał, aby obciąć mi ręce. Tylko ty rozumiałeś, że jestem niewinna.
– Czy pomogłem ci odejść?
– Byłeś kopistą. Zajmowałeś się przepisywaniem ksiąg i miałeś dostęp do wiedzy mędrców. Przychodzę czasami do ciebie, aby uwolnić się od bólu.
Dotknąłem jej zimnych rąk. Na moment stały się integralną częścią jej ciała. Po chwili były znowu zimne, natarczywy dowód tego, co się kiedyś stało.
– Zmieniasz często twarz. Nigdy nie wiem, jak to robisz – patrzyła na mnie badawczo.
– Nie wiem, o czym mówisz – odparłem.
– Czasami jest młoda i gładka, a czasami stara i pomarszczona. Rosną ci i wypadają włosy. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego.
– Słyszałem to kiedyś od kapłanki miłosierdzia. Często przychodzi w nocy śnić razem o miłości.
Druga wiedźma kręciła się niespokojnie. Bała się ciemności i nie lubiła nocy.
– Czy wiesz, dlaczego się ciebie boję? – zapytała nagle nie patrząc mi w oczy.
– Nie wiem – odparłem trochę zasmucony jej lękiem.
– Masz przed sobą dwie drogi. Jedna prowadzi do wnętrza wszechświata i będzie spełnieniem twojej wędrówki. Druga jest ślepym zaułkiem twojej pychy.
Poczułem delikatne mrowienie dłoni. Świetlista kula zaczęła przybierać kształt jej ciała. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Nagle krzyknęła z bólu łapiąc się za głowę.
|
|